1. Rzeczywistość!
Kolejny dzień mojego poukładanego życia. Poranna kawa, wspólne śniadanie, a potem 8 godzina kompletnego nic nie robienia. Mogłam leżeć i pachnieć jak chciałam. Moje poukładane, nieskomplikowane życie było pozbawione nawet drobnego elementu zaskoczenia. Ciągłe „ tak kochanie, oczywiście kochanie”- zdenerwować się można za którymś razem słysząc „ małpeczko”- paranoja! Przesadzał gdy zwracał się do mnie w taki sposób przy obcych ludziach. W sumie czego mogłam oczekiwać? Bogdan nigdy niczym szczególnym mnie nie zaskakiwał, no może poza jednym któregoś dnia odkryłam, że jestem w ciąży!
-Kochanie ty moje, długo jeszcze będziesz siedziała w tej łazience?- usłyszałam ten jego niski gruby głos.
-Bogdan…siedziałam na skraju wanny, trzymając w dłoniach test ciążowy po którym skakały dwie czerwone kreseczki mówiące do mnie „ jesteś w ciąży”. Na litość boską tylko nie ciąża!
-Małpeczko ty moja, Twój Boguś spieszy się do pracy- zadowolony pochylał się nad moją ciągle będąca w szoku osobą.
-A co tam masz?- zagadnął ściągając z półki opakowanie po teście ciążowym.
Patrzył to na mnie to na pudełeczko upewniając się czy aby na pewno jego intuicja go nie myli.
-Małpeczko!, będziemy mieli dzidziusia, tak się ciesze! (…)
A ja się nie cieszyłam…nie byłam pewna czy to on jest ojcem mojego dziecka!
Wmówiłam sobie, że to na pewno Bogdan jest ojcem. Żyłam z dnia na dzień, przybierając kolejne kilogramy. Mówią, że pierwsza ciąża jest najgorsza, kobieta przybiera na wadze i przybiera. Patrząc na kulę z przodu utwierdzałam się w tym przekonaniu. Termin porodu zbliżał się nie ubłagalnie a ja nie cieszyłam się, że już wkrótce zostanę matką, a ojcem mojego dziecka będzie Bogdan. Myślami ciągle byłam przy dniu naszego ślubu. Wtedy tak wiele się wydarzyło…tak wiele.
-Kochanie ty moje, długo jeszcze będziesz siedziała w tej łazience?- usłyszałam ten jego niski gruby głos.
-Bogdan…siedziałam na skraju wanny, trzymając w dłoniach test ciążowy po którym skakały dwie czerwone kreseczki mówiące do mnie „ jesteś w ciąży”. Na litość boską tylko nie ciąża!
-Małpeczko ty moja, Twój Boguś spieszy się do pracy- zadowolony pochylał się nad moją ciągle będąca w szoku osobą.
-A co tam masz?- zagadnął ściągając z półki opakowanie po teście ciążowym.
Patrzył to na mnie to na pudełeczko upewniając się czy aby na pewno jego intuicja go nie myli.
-Małpeczko!, będziemy mieli dzidziusia, tak się ciesze! (…)
A ja się nie cieszyłam…nie byłam pewna czy to on jest ojcem mojego dziecka!
Wmówiłam sobie, że to na pewno Bogdan jest ojcem. Żyłam z dnia na dzień, przybierając kolejne kilogramy. Mówią, że pierwsza ciąża jest najgorsza, kobieta przybiera na wadze i przybiera. Patrząc na kulę z przodu utwierdzałam się w tym przekonaniu. Termin porodu zbliżał się nie ubłagalnie a ja nie cieszyłam się, że już wkrótce zostanę matką, a ojcem mojego dziecka będzie Bogdan. Myślami ciągle byłam przy dniu naszego ślubu. Wtedy tak wiele się wydarzyło…tak wiele.
Kilka miesięcy wcześniej.
Może nie powinnam była mieszać w życiu mężczyzny w średnim wieku. Teraz siedziałam na wprost jego żony i dwójki dzieci, którym odebrałam ukochanego mężczyznę.
-Rozprawa sądowa Państwa Rawińskich- usłyszałam kobiecy głos, ścisnęłam dłoń Bogdana, po chwili byliśmy już w sali sądowej. Krótka piłka- wzajemne wylewanie żali, obelgi padające pod moją postacią, kilka wylanych łez- typowe. Bogdan mówił, że jest nieszczęśliwszy w tym małżeństwie, że dusi się w tym związku. Uwolniłam go- to, że teraz stoimy tutaj razem to moja zasługa. Pomogłam mu zakończyć małżeństwo. Wydawać by się mogło, że nie zapłaciłam za to żadnej ceny, w gronie jego znajomych byłam postrzegana jaka wyrafinowana Suka- zdarza się. To dla mnie Bogdan zmienił swoje nawyki, zaczął o siebie dbać. Podpisał kolejny projekt, stał się jednym z prezesów klubowych. I od klubu tak na prawdę wszystko się zaczęło…
Cieszę się, że Michał przypadł wam do gustu. Każda mała odmiana jest dobra. Dziękuje za miłe słowa mam nadzieję że wytrwam przy tym pomyślę do końca. Także do usłyszenia za jakiś czas
Może nie powinnam była mieszać w życiu mężczyzny w średnim wieku. Teraz siedziałam na wprost jego żony i dwójki dzieci, którym odebrałam ukochanego mężczyznę.
-Rozprawa sądowa Państwa Rawińskich- usłyszałam kobiecy głos, ścisnęłam dłoń Bogdana, po chwili byliśmy już w sali sądowej. Krótka piłka- wzajemne wylewanie żali, obelgi padające pod moją postacią, kilka wylanych łez- typowe. Bogdan mówił, że jest nieszczęśliwszy w tym małżeństwie, że dusi się w tym związku. Uwolniłam go- to, że teraz stoimy tutaj razem to moja zasługa. Pomogłam mu zakończyć małżeństwo. Wydawać by się mogło, że nie zapłaciłam za to żadnej ceny, w gronie jego znajomych byłam postrzegana jaka wyrafinowana Suka- zdarza się. To dla mnie Bogdan zmienił swoje nawyki, zaczął o siebie dbać. Podpisał kolejny projekt, stał się jednym z prezesów klubowych. I od klubu tak na prawdę wszystko się zaczęło…
Cieszę się, że Michał przypadł wam do gustu. Każda mała odmiana jest dobra. Dziękuje za miłe słowa mam nadzieję że wytrwam przy tym pomyślę do końca. Także do usłyszenia za jakiś czas
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz