2. I po co te nerwy?
Jednego dnia stałam się ważną postacią w całej układanceklubu. Wszyscy wiedzieli, że jeśli Bogdan coś zaakceptuję to tylko za mojązgodą. Nie chciałam żebym mój narzeczony wydawał pieniądze na coś co nieprzyniesie zamierzonych dochodów. Zresztą gdy wyjeżdżał w delegację w biurzerządziłam ja. Zdzisiu, że mną niewytrzymywał, nie moja wina, że miałam ciężki charakter a Bogdan połowęudziałów.
-Antonino, zrozum ty nie znasz się na siatkówce…z całym szacunkiem dla Twojejinteligencji, ale co ma uroda do umiejętności?- Grodecki powoli wychodził zsiebie, a ja z przyklejonym na twarzy uśmiechem uparcie trwałam przy swoimwyborze.
-Tylko spójrz, ten jest niezły!, widzisz ten tyłeczek Zdzisiu?, tak patrzę naciebie i stwierdzam, że nie ma dla ciebie nadziei- pokiwałam z politowaniemgłową.
-Tu nie chodzi o mnie, tylko o klub!
-Wiec po co te nerwy?, popatrz taki Bartman czy Kubiak nie dość że ładni tozdolni, albo taki Łasko…kurczę skoro to Polak a jest Włochem to musi być włóżku niczym hiszpańska Korrida mrau-przejechałam palcem wzdłuż fotografii. Czyli z moim gustem nie jest tak dokońca źle. Bogdan to tylko wyjątek.
-To jak będzie Zdzisiu ty mój pączuszku?
-Dobra skoro Bogdan jest przekonany niech tak będzie
-I widzisz zawsze wychodzi na moje
-A niech Cię…
-Niech mnie co?- gwałtownie podniosłam się z fotela
-Niech Ci Bóg błogosławi
-Amen! Kochajmy Pana.
-Antonino, zrozum ty nie znasz się na siatkówce…z całym szacunkiem dla Twojejinteligencji, ale co ma uroda do umiejętności?- Grodecki powoli wychodził zsiebie, a ja z przyklejonym na twarzy uśmiechem uparcie trwałam przy swoimwyborze.
-Tylko spójrz, ten jest niezły!, widzisz ten tyłeczek Zdzisiu?, tak patrzę naciebie i stwierdzam, że nie ma dla ciebie nadziei- pokiwałam z politowaniemgłową.
-Tu nie chodzi o mnie, tylko o klub!
-Wiec po co te nerwy?, popatrz taki Bartman czy Kubiak nie dość że ładni tozdolni, albo taki Łasko…kurczę skoro to Polak a jest Włochem to musi być włóżku niczym hiszpańska Korrida mrau-przejechałam palcem wzdłuż fotografii. Czyli z moim gustem nie jest tak dokońca źle. Bogdan to tylko wyjątek.
-To jak będzie Zdzisiu ty mój pączuszku?
-Dobra skoro Bogdan jest przekonany niech tak będzie
-I widzisz zawsze wychodzi na moje
-A niech Cię…
-Niech mnie co?- gwałtownie podniosłam się z fotela
-Niech Ci Bóg błogosławi
-Amen! Kochajmy Pana.
***
Wychodzę z samochodu i patrzę na swój nowiutki samochód. Mojeśliczne czarne dziecko o nieskazitelnie błyszczącej powłoce.
-Cacuszko tatusia- zadowolony przejechałem dłonią po karoserii. Idealnagładkość biła po moich oczach. Zadowolony ruszyłem w kierunku wejścia wcześniejmijając brunetkę, której czerwony płaszcz rzucał się z odległości kilometra.Uprzejmie przepuściłem ją w drzwiach, nawet tego nie zauważyła. Myślę sobie co zabrak wychowania. Zaciskam kąciki ust powstrzymując się od komentarza. Patrzęjeszcze raz w kierunku swojego samochodu szeroko się uśmiechając.
-Moje cudeńko!. W jednej chwili następuję silny trzask. Otwieram buzie zezdziwienia, uparcie wpatrując się jak kobieta w czerwonym płaszczu swoim pożalsię Boże samochodzikiem roztrzaskuję przód mojego samochodu. Wkurzyłem się!
-Ja ją zabije!. Zbiegam po schodach, dobiegam do samochodu tej Pani. Przezszybę widzę jej zaskoczone oblicze. Delikatnie stukam dając jej znak żebywysiadła z samochodu.
-Stało się coś?- wysiadła jak gdyby nigdy nic malując usta, a mnie trafiałszlak.
-Tak stało się! I to bardzo dużo!, zniszczyła Pani mój nowiutki samochód-próbowałem powstrzymać nerwy.
-Ale gdzie?- rozejrzała się uważnie. Nie no ta kobieta mnie osłabia. Grzeczniezaprowadziłem ją tuż obok zgniecionego zderzaka.
-Tutaj w tym miejscu- gestykulując wskazywałem na zniszczenia
-Nie zauważyłam, też mi coś lekki zadrapania- jakby na potwierdzenie moichsłów, zderzak oczepił się od zawieszenia i upadł na asfalt.
-Teraz też małe zadrapnie?- ironizowałem
-A to już nie moja wina, sam spadł, zresztą kotku spieszę się, powiedzBogusiowi, Boguś się tym zajmie, ciao- na pożegnanie delikatnie całując kąciki jego ust brunetka wsiadła do samochodu.
Stałem chwilę kompletnie zszokowany zachowaniem tej Pani.
-Cacuszko tatusia- zadowolony przejechałem dłonią po karoserii. Idealnagładkość biła po moich oczach. Zadowolony ruszyłem w kierunku wejścia wcześniejmijając brunetkę, której czerwony płaszcz rzucał się z odległości kilometra.Uprzejmie przepuściłem ją w drzwiach, nawet tego nie zauważyła. Myślę sobie co zabrak wychowania. Zaciskam kąciki ust powstrzymując się od komentarza. Patrzęjeszcze raz w kierunku swojego samochodu szeroko się uśmiechając.
-Moje cudeńko!. W jednej chwili następuję silny trzask. Otwieram buzie zezdziwienia, uparcie wpatrując się jak kobieta w czerwonym płaszczu swoim pożalsię Boże samochodzikiem roztrzaskuję przód mojego samochodu. Wkurzyłem się!
-Ja ją zabije!. Zbiegam po schodach, dobiegam do samochodu tej Pani. Przezszybę widzę jej zaskoczone oblicze. Delikatnie stukam dając jej znak żebywysiadła z samochodu.
-Stało się coś?- wysiadła jak gdyby nigdy nic malując usta, a mnie trafiałszlak.
-Tak stało się! I to bardzo dużo!, zniszczyła Pani mój nowiutki samochód-próbowałem powstrzymać nerwy.
-Ale gdzie?- rozejrzała się uważnie. Nie no ta kobieta mnie osłabia. Grzeczniezaprowadziłem ją tuż obok zgniecionego zderzaka.
-Tutaj w tym miejscu- gestykulując wskazywałem na zniszczenia
-Nie zauważyłam, też mi coś lekki zadrapania- jakby na potwierdzenie moichsłów, zderzak oczepił się od zawieszenia i upadł na asfalt.
-Teraz też małe zadrapnie?- ironizowałem
-A to już nie moja wina, sam spadł, zresztą kotku spieszę się, powiedzBogusiowi, Boguś się tym zajmie, ciao- na pożegnanie delikatnie całując kąciki jego ust brunetka wsiadła do samochodu.
Stałem chwilę kompletnie zszokowany zachowaniem tej Pani.
- Pocałowała mnie! Bezczelnie pocałowała!. Ale jakiemuBogusiowi?!. W jednej chwili zdałem sobie sprawę, że mnie wyrolowała.
Nie tak wyobrażałem sobie powrót do Polski nie tak!
Tak wiem, dawno nic nie było, ale teraz jest Nie przynudzam, do usłyszenia za jakiś czas i dziękuje za miłe słowa )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz