sobota, 9 lutego 2013

2. I po co te nerwy?


2. I po co te nerwy?
Jednego dnia stałam się ważną postacią w całej układanceklubu. Wszyscy wiedzieli, że jeśli Bogdan coś zaakceptuję to tylko za mojązgodą. Nie chciałam żebym mój narzeczony wydawał pieniądze na coś co nieprzyniesie zamierzonych dochodów. Zresztą gdy wyjeżdżał w delegację w biurzerządziłam ja.  Zdzisiu, że mną niewytrzymywał, nie moja wina, że miałam ciężki charakter a Bogdan połowęudziałów.
-Antonino, zrozum ty nie znasz się na siatkówce…z całym szacunkiem dla Twojejinteligencji, ale co ma uroda do umiejętności?- Grodecki powoli wychodził zsiebie, a ja z przyklejonym na twarzy uśmiechem uparcie trwałam przy swoimwyborze.
-Tylko spójrz, ten jest niezły!, widzisz ten tyłeczek Zdzisiu?, tak patrzę naciebie i stwierdzam, że nie ma dla ciebie nadziei- pokiwałam z politowaniemgłową.
-Tu nie chodzi o mnie, tylko o klub!
-Wiec po co te nerwy?, popatrz taki Bartman czy Kubiak nie dość że ładni tozdolni, albo taki Łasko…kurczę skoro to Polak a jest Włochem to musi być włóżku niczym hiszpańska Korrida  mrau-przejechałam palcem wzdłuż fotografii. Czyli z moim gustem nie jest tak dokońca źle. Bogdan to tylko wyjątek.
-To jak będzie Zdzisiu ty mój pączuszku?
-Dobra skoro Bogdan jest przekonany niech tak będzie
-I widzisz zawsze wychodzi na moje
-A niech Cię…
-Niech mnie co?- gwałtownie podniosłam się z fotela
-Niech Ci Bóg błogosławi
-Amen! Kochajmy Pana.

***

Wychodzę z samochodu i patrzę na swój nowiutki samochód. Mojeśliczne czarne dziecko o nieskazitelnie błyszczącej powłoce.
-Cacuszko tatusia- zadowolony przejechałem dłonią po karoserii. Idealnagładkość biła po moich oczach. Zadowolony ruszyłem w kierunku wejścia wcześniejmijając brunetkę, której czerwony płaszcz rzucał się z odległości kilometra.Uprzejmie przepuściłem ją w drzwiach, nawet tego nie zauważyła. Myślę sobie co zabrak wychowania. Zaciskam kąciki ust powstrzymując się od komentarza. Patrzęjeszcze raz w kierunku swojego samochodu szeroko się uśmiechając.
-Moje cudeńko!. W jednej chwili następuję silny trzask. Otwieram buzie zezdziwienia, uparcie wpatrując się jak kobieta w czerwonym płaszczu swoim pożalsię Boże samochodzikiem roztrzaskuję przód mojego samochodu. Wkurzyłem się!
-Ja ją zabije!. Zbiegam po schodach, dobiegam do samochodu tej Pani. Przezszybę widzę jej zaskoczone oblicze. Delikatnie stukam dając jej znak żebywysiadła z samochodu.
-Stało się coś?- wysiadła jak gdyby nigdy nic malując usta, a mnie trafiałszlak.  
-Tak stało się! I to bardzo dużo!, zniszczyła Pani mój nowiutki samochód-próbowałem powstrzymać nerwy.
-Ale gdzie?- rozejrzała się uważnie. Nie no ta kobieta mnie osłabia. Grzeczniezaprowadziłem ją tuż obok zgniecionego zderzaka.
-Tutaj w tym miejscu- gestykulując wskazywałem na zniszczenia
-Nie zauważyłam, też mi coś lekki zadrapania- jakby na potwierdzenie moichsłów, zderzak oczepił się od zawieszenia i upadł na asfalt.
-Teraz też małe zadrapnie?- ironizowałem
-A to już nie moja wina, sam spadł, zresztą kotku spieszę się, powiedzBogusiowi, Boguś się tym zajmie, ciao- na pożegnanie delikatnie całując kąciki jego ust brunetka wsiadła do samochodu.
Stałem chwilę kompletnie zszokowany zachowaniem tej Pani.
- Pocałowała mnie! Bezczelnie pocałowała!. Ale jakiemuBogusiowi?!. W jednej chwili zdałem sobie sprawę, że mnie wyrolowała.
Nie tak wyobrażałem sobie powrót do Polski nie tak!
Tak wiem, dawno nic nie było, ale teraz jest :) Nie przynudzam, do usłyszenia za jakiś czas :) i dziękuje za miłe słowa :) )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz